środa, 2 kwietnia 2014

Falafel

Wreszcie poskromiłam falafel! Po kilku próbach, które kończyły się rozpuszczeniem ciecierzycowych kulek w rozgrzanym oleju i wylaniem tej zupy wprost do rynsztoka, wreszcie zrobiłam coś, co dało się zjeść bez pomocy łyżki.
Zainspirowałam się tym przepisem, ale trochę inaczej doprawiłam moje klopsiki. Były ekstra. Chrupiące z wierzchu, a w środku mięciutkie. I mimo smażenia w dość głębokim oleju, nie były wcale tłuste (albo tak se wmawiam). Polecam wszystkim tym, którzy po imprezach kończą w kebabowniach na falaflu, ten jest lepszy.

Na 15 klopsików:

  • 200 g suchej ciecierzycy (waga przed namoczeniem)
  • 1/2 cebuli
  • 1 ząbek czosnku
  • 1/2 łyżeczki świeżo zmielonego kuminu
  • 1/3 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

Dzień wcześniej ciecierzycę zalewamy zimną wodą (powinno być jej 2x tyle, co ciecierzycy) i odstawiamy na noc. Nie gotujemy jej! Ma tylko napęcznieć od zimnej wody. I naprawdę urośnie jak głupia, zaręczam.
Taką namoczoną i odcedzoną cieciorkę wrzucamy do blendera (nie, Tomek, minimalakserek nie da rady) i miksujemy na drobinki. Następnie dodajemy wyciśnięty czosnek, z grubsza pokrojoną cebulę, sodę i przyprawy - to wszystko miksujemy jeszcze ok. 3-5 minut, do uzyskania prawie jednolitej substancji.
Na patelnię lub do rondla wlewamy olej, na wysokość ok. 1,5 cm. Rozgrzewamy go porządnie, w tym czasie formując z cieciorki kulki wielkości orzecha włoskiego. Ściskamy je lekko. Smażymy do zrumienienia się z obu stron (ok. 1 minutę).

Jemy z czym chcemy - my chcieliśmy z tortillą, warzywami i sosem czosnkowym.




2 komentarze:

drukuj