No dobra, dałam się namówić.
Co prawda nie mam fajnego aparatu, obrabiam zdjęcia głównie w paincie i de facto ciągle nie wiem, czy skupić bloga na gotowaniu, czy szyciu (ograniczonym do skracania spódnic/spodni i składania kopertówek), czy dzierganiu (Tomek twierdzi, że mam ładną czapkę, więc heloł), ale bezrobocie (powoli) doprowadza mnie do szału, więc o czymś zacząć pisać muszę.
To może na pierwszy ogień jednak kuchnia (bo obiady dla Kube planuję na tydzień wprzód i nocą - nie mogąc zasnąć, bo zdążyłam zgłodnieć - zacieram rąsie, myśląc, do czego mogę jeszcze wcisnąć czosnek).
Większość przepisów będzie wegetariańskich (tak, zastępowanie mięsa soją i fasolą opanowałam już całkiem nieźle :)). I od takiego też zaczniemy -
Quiche tudzież tarta z pieczoną papryką.
Kruche ciasto (z przepisu Michela Roux):
- 250 g mąki
- 150 g masła
- 1 łyżeczka soli
- 1 jajko
- szczypta cukru
- 1 łyżeczka zimnego mleka
W mące zrobić wgłębienie, włożyć do niego pokrojone w kostkę masło i wbić jajo, dodać sól i cukier, zagnieść do połączenia. Wlać mleko i ugnieść, aż będzie gładkie. Wstawić do lodówki na około pół godziny, po tym czasie rozwałkować lub
wgnieść je w formę (ciasta starcza na jedną standardową, okrągłą formę do tarty + jedną mniejszą formę do zapiekanek), nakłuć widelcem i ponownie schłodzić. Podpiec w 190 stopniach przez 15 minut (najlepiej z obciążeniem z ziaren fasoli), potem jeszcze kilka minut
do zbrązowienia, już bez obciążania. Wylać nadzienie złożone z:
- 4 rozbełtanych jajek
- 250 ml kremówki
- 3 łyżek kwaśnej śmietany
- 1 dużego ząbka czosnku
- 1 łyżeczki suszonej, słodkiej papryki
- pół łyżeczki ostrej pasty paprykowej (albo szczypty-dwóch ostrej papryki w proszku)
- ulubionych ziół
- 1 łyżeczki soli
- pieczonej papryki pokrojonej w kostkę (paprykę piekę 10 minut w 200-210 stopniach, na najwyższym poziomie, aż sczernieje skórka, obracam na drugą stronę i piekę kolejne 10 minut, po tym czasie wyjmuję z piekarnika, wkładam do woreczka i czekam 10 minut, następnie obieram ze skórki)
- 1 garści czarnych oliwek pokrojonych w krążki
- pół kostki fety pokrojonej w kostkę (chyba że akurat rzucą w Biedrze kozi ser, wtedy wygrywa)
- 1 kulki mozzarelli, też w kostkę
Piekę to przez ok. pół godziny w 170-180 stopniach z termoobiegiem (lub tak długo, aż masa się zetnie).
Jeśli mam więcej ciasta, niż masy, to oczywiście cudownie rozmnażam masę, dodając więcej kremówki i jedno jajko.
Ostatnio jedliśmy to z Kubą z kremem pomidorowo-paprykowym (pycha!), ale samo w sobie też stanowi danie obiadowe :)