Mieszkam w lesie już 4 miesiąc.
Czwarty miesiąc testuję stary piekarnik, taki bez bajerów, bez termoobiegu, bez kombinacji że góra z rusztem albo dół z bokiem; właściwie testujemy się nawzajem, on - moją cierpliwość (ile razy w ciągu pieczenia jednego placka będzie mi się chciało wciskać wywalone korki), ja - jego wytrzymałość.
Przy pieczeniu pierwszego ciasta byłam załamana, kiedy po półtorej godziny wyciągnęłam niemal luźną masę. Wtedy z przykrością skonstatowałam, że nie ma co ryzykować z bezą czy sernikiem, bo za dużo energii (własnej i elektrycznej) i pieniędzy (z powodu energii również) musiałoby się zmarnować. Ale w ten weekend nie mogłam już dłużej udawać, że nie ssie mnie sernikowy głód.
Dobrze czasem pójść za głodem :) wyszedł mi najrówniejszy i najdelikatniejszy sernik (z tych pieczonych) w życiu.
Uf, chyba jednak będziemy żyć w zgodzie.
Na formę o średnicy 20 cm:
- 1 opakowanie (210 g) ciastek owsianych z bdr
- 500 g tłustego twarogu (trzeba go będzie zmielić. Nie martwcie się, jeśli nie macie maszynki do mięsa, ja też nie - użyłam blendera)
- 500 g mascarpone
- 200 ml kremówki
- 4 jajka
- 1 i 1/3 szklanki cukru pudru
- 1 łyżka ekstraktu waniliowego lub ziarna z 1 laski wanilii
Karmel:
- 1/2 szklanki cukru
- 1 łyżka wody
- 1 łyżka masła
- 120 ml kremówki
- szczypta soli
Składniki na masę powinny być w temperaturze pokojowej.
Twaróg, jak już wspomniałam, mielimy lub blendujemy tyle razy, żeby nie było w nim żadnych grudek. łączymy go ze śmietanką i mascarpone, dodajemy całe jajka, przesiany cukier i ekstrakt / ziarna wanilii. Mieszamy delikatnie, żeby powstała gładka masa, ale nie chcemy też niepotrzebnie jej napowietrzać, żeby potem sernik nie rósł i w konsekwencji - nie opadał.
Gotową masę serową przelewamy na dno z ciasteczek i wstawiamy na środkową półkę piekarnika nagrzanego do 150 stopni (bez termoobiegu). Pieczemy tak przez godzinę (sprawdzajmy co jakiś czas, czy się nie za bardzo przypieka - jeśli tak, na najwyższą półkę piekarnika wsuwamy taką dużą, płaską blachę, która jest w zestawie każdego piekarnika), potem zmniejszamy temperaturę do 120 stopni i pieczemy kolejną godzinę lub do czasu, kiedy sernik będzie wyraźnie ścięty (potrząsając foremką łatwo to sprawdzić - będzie się tylko trochę trząsł, ale nie będzie się rozlewał na boki). Zostawiamy go do wystygnięcia w uchylonym piekarniku. Kiedy będzie zimny, przekładamy go do lodówki na całą noc.
Przed podaniem polewamy karmelem:
Cukier wsypujemy do rondelka, dodajemy łyżkę wody i mieszamy. Stawiamy na małym ogniu i - już nie mieszając - czekamy, aż zbrązowieje. Kiedy to nastąpi, dodajemy masło i śmietankę (ostrożnie, będzie pryskać) i dosypujemy soli. Po 2-3 minutach całość powinna ładnie zgęstnieć, wtedy zdejmujemy z ognia i czekamy, aż trochę przestygnie. polewamy na wierzchu sernika.
Przed polaniem karmelem. Musiałam się pochwalić, bo tak gładka powierzchnia sernika jeszcze mi nigdy nie wyszła ;)