niedziela, 16 listopada 2014

Seitan i pieczone pyry

Po raz drugi w historii bloga użyczam kawałka internetu Kubie.
Nie mogę tego robić za często, bo jego ostatni wpis cieszył się większym wzięciem, niż inne moje razem wzięte, a konkurencji nie trawię;)
***
Osób, które nie lubią mięsa jest naprawdę mało. Dlatego zaskakuje mnie, że kiedy mówię rozmówcy „nie jem mięsa” bardzo często z jego strony obok pytania „ale ze względów etycznych...?” pada jeszcze jedno: „...czy dlatego, że nie lubisz?”. Ludzie, mięso jest pyszne! Jasne, spotkałem się i z takimi jednostkami, które mówią „fujka” na jego widok lub zapach. Ale trudno mi tego nie odbierać jako – w niektórych przypadkach – pewnej egzaltacji.
Czasem jest tak, że nabiera się szczególnej ochoty właśnie na taką „guilty pleasure”, którą w moim przypadku jest mięso. Zazwyczaj wtedy, gdy jest się na przymusowej diecie, a youtube jakimś dziwnym trafem staje się nagle mięsnym foodtubem bez dna. Ale ale. Nie będę kasował swojego bezmięsnego licznika dla jakiejś zachcianki! Dlatego też nastała wyższa konieczność użycia chińskiej magii.
VINGARDIUM PRECIOZA!
Sejtana robi się z glutenu. W niektórych ogarniętych miejscach można dostać mączkę do ich robienia, niektóre firmy oferują nawet gotowe, najczęściej w jakiejś zalewie. Ale po obejrzeniu tego nabiera się ochoty na wyrób własny. Dla leniuszków i ludzi bez internetu (a na pewno jacyś się tu znajdą, hehehe) powiem, że należy po prostu połączyć 1 kg mąki z półtorej/dwiema szklankami wody i po ulepieniu ładnej kulki zanurzyć ją zupełnie w misce z wodą na około 30 min. Potem należy zacząć międlić łapami w tej śliskiej i trochę obrzydliwie przyjemnej w dotyku masie, aż zacznie wytrącać się skrobia, której się pozbywamy zmieniając co kilka minut wodę. Robi się to tak długo, aż woda przestanie być zupełnie biała. Ciasto mocno nam się zredukuje, ale no worries dudes and lasses. Gdy pozostanie nam już taka lekko kremowo-brązowa, gumowata masa, oznacza to, że pora już na wykończenie tego niegrzecznego chłopca (ang. BAD BWOY). Robi się to poprzez ugotowanie go w posolonym wywarze. W moim przypadku składał się on z kilku ząbków czosnku, dwóch posiekanych marchewek, lekko rozdrobnionej cebuli i przypraw w postaci stir-fry seasoning (nie pamiętam co tam było), papryki w proszku. I tyle. Gotuj to na spokojnym ogniu przez 20-30 min. Wtedy zrozumiesz, że strach przed tym, że „z takiej małej ilości glutenu nie zrobi się obiadu” w całości zniknie. Mój szatan wypełnił 3/4 garnka! Polecam wyciągnąć go potem z kąpieli i pozwolić trochę się ostudzić, wtedy trochę stężeje i nadawać się będzie do pokrojenia w plastry. Spaślaki grubości ok. 1 cm obtoczyłem w tartej bułce i wrzuciłem na rozgrzaną patelnię. W międzyczasie zrobiłem też pieczone pyry, jednak zastosowałem pewien myk w postaci nie PODGOTOWANIA ICH, ale UGOTOWANIA, do stanu zdecydowanej MIĘKKOŚCI. Te posiekane dzieci z nieprawego łoża (ang. BASTERDZ) wrzuciłem na wysoko zawieszoną w piekarniku blachę, dałem im trochę oliwy, oregana, bazylii i papa ryki. Niech się pieką w 200 stopniach, za karę, że musiałem je obierać. W ten sposób szybko się upiekły, a w środku były nawet miękkie, tak że POLECAM. Hola, hola! Nie pucuj się tu na giciora, bo przyjdzie twoja siora i spyta „a co z wywarem?”. I teraz mój autorski pomysł. SOS. Warzywa zblendowałem, dałem im 2-3 kopiaste łyżeczki przecieru pomidorowego, sporo curry i trochę kuminu. I wyszło git. Serio, polecam. Zwłaszcza, że same sejtany dość mocno nasiąkły oliwą i brakowało im smaku, ale SOS to nadrobił. Sałateczka z koperkiem (przyznam, kupna i na 90% niewegańska, bo czasem dają do nich jakiegoś zabielacza). Grało i buczało.
I tyle, ziomeczki. VEGAN GOODNESS. A najadłem się na sto dwa.
P.S. Nie poleca się jeść tego za dużo i zbyt często, bo można się nabawić kłopotów z jelitami. Nasz organizm nie jest dostosowany do trawienia takich ilości glutenów naraz. Nie wspominam o chorych na celiakię i nietolerujących gluten. Miejcie się na baczności, bidoki.
P.S. 2 Dzięki za inspirację Jerryemu i Kropie. Pozdro, mordy. Ostatnie wspólne gotowanie to był
SZOK! Tzn. oni gotowali, ja jadłem i od czasu do czasu przerzuciłem jakiegoś patana na drugi
boczek. Elo.

SKŁADNIKI kulfona i weroniki:


  • 1 kg mąki pszennej
  • sól i pieprz (DO SMAKU)
  • 2 marchewki
  • Giorgio Cebuloni
  • czosnek (najlepiej ten dodawany do GW)
  • papa ryka w proszku
  • curry
  • pyry (prawie do rymu z curry)
  • oliwa
  • oregano i bazylia 
  • bułka tarta
  • trochę farta.
zdjęcie telefonem, sorry - Kuba mnie zaskoczył obiadem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

drukuj