Trudno, tradycja jest tradycją (taką małą dziewczynką) i jedzenie kończyliśmy w deszczu.
***
Nie chciałam robić Kubie znowu nudnych warzyw na grilla, ile można jeść pyry z cebulą (Kuba zaraz powie, że pyry z cebulą można jeść zawsze i mam mu robić tylko pyry z cebulą), więc postanowiłam dać zielonym szparagom drugą szansę.
I bardzo słusznie. Przeleżawszy noc w marynacie, straciły swój pastewny posmak, a ja żałowałam, że nie zrobiłam więcej. Do tego salsa z truskawek (truskawki!!!! co prawda 14 zł za kilo, ale... TRUSKAWKI!!!) i mam nowy hit grillowy.
Na 7 szaszłyków:
- Pęczek zielonych szparagów
- 6 oscypków
- Łyżka miodu
- Sok z połowy cytryny
- Pół łyżeczki sosu sojowego
- Łyżka oliwy
- Łyżeczka pasty czosnkowej lub rozgnieciony ząbek czosnku
- Sól
- Pół łyżeczki ostrej pasty paprykowej lub łyżeczka suszonej, ostrej papryki, lub cała świeża chili z pestkami, drobno pokrojona
- skórka z połowy pomarańczy
- skórka z ćwierci cytryny
Pokroiłam każdego oscypka na 4 kawałki (wyszły ok. 1,5-2 cm) i naprzemiennie nadziewałam na patyczki szparagi i ser. Krótko grillowałam, bo ser się topił, ale Kuba mówi, że to nic, że były lekko zimnawe, przynajmniej dało się je zjeść bez oparzeń.
Żeby szaszłyki nie były za mdłe (wiadomo, jak to z serem), zrobiłam do nich pikantną salsę truskawkową:
- 300-400 g truskawek
- Pół średniej cebuli
- 5-6 świeżych listków mięty
- Pieprz
- Spora szczypta soli
- Pół łyżeczki ostrej pasty paprykowej (lub łyżeczka suszonej... i tak dalej)
- Sok z połowy cytryny
- Łyżka cukru
- Łyżka oliwy
Salsa uzupełnia wegeszaszłyki. I karkówkę też. Mmmm.