czwartek, 12 grudnia 2013

Barszcz z krokietem

Serio, czy tak ciężko, będąc sprzedawcą, domyślić się, że ludzie w grudniu będą chcieli kupić buraki?
Obeszłam 4 sklepy (cztery! spożywcze!) aż w końcu, zrezygnowana, poszłam do warzywniaka. Nie był moim pierwszym strzałem, bo jest daleko (jakieś 200 m) i nie można płacić kartą (co za czasy), a bankomat jest kolejne 50 m oddalony od niego.
No ale dobra, czego się nie robi dla barszczu, kiedy szaleje Xavery (jeden na dworze, a jeden w domu, z głodu, he he.), a ty masz ochotę na barszcz.

Co będzie potrzebne?
na barszcz:

  • 4 buraki zwyczajne (beta vulgaris, a jakże)
  • bulion warzywny (1-1,5 l wody, marchewka, seler, por, korzeń pietruszki, oliwa, 2 grzybki suszone, łyżeczka ostrej papryki, sól)
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka majeranku
  • sok z połowy cytryny
  • 2 łyżki cukru
  • pieprz
na krokiety:

  • 2/3 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 3/4 szklanki mleka
  • łyżka oliwy
  • szczypta soli
  • 2/3 szklanki zielonej soczewicy
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka masła
  • sól
  • bułka tarta do obtoczenia
  • 1 jajko
  • 3 łyżki masła

Buraki kroimy na połówki. Każdą z nich zawijamy w folię aluminiową i pieczemy w 200 stopniach przez ok. 30 minut.
Gotujemy bulion, czyli wszystkie warzywa (obrane i przekrojone na tyle, żeby weszły do garnka) wrzucamy do wrzątku, dodajemy oliwę, grzybki i przyprawy. Gotujemy ok 20-30 minut, aż warzywa oddadzą wodzie, co mają oddać, po czym wyciągamy je z garnka (zostawiamy grzyby).
Upieczone buraki odwijamy z folii i obieramy (przyda się nóż i widelec, naprawdę ciężko gołymi rękoma obejść się z gorącymi burakami). Niech nas nie zwiedzie fakt, że wystarczy mały kawałek buraczka, żeby zabarwić cały garnek bulionu, smaku to za bardzo nie będzie miało. Kroimy bulwy na mniejsze kawałki i wrzucamy do gorącego bulionu. Nie gotujemy, tylko dajemy burakom poleżeć w zupie przez ok. godzinę, na koniec zakwaszamy sokiem z cytryny, dosmaczamy czosnkiem, majerankiem, pieprzem i cukrem. Wynosimy w chłodne miejsce lub wstawiamy do lodówki, inaczej buraki skisną w barszczu. Najlepiej by było pozwolić mu przegryźć się przez noc, ale w świecie Pani Kierowniczki to jakieś wolne żarty, całą noc jestem w stanie zaczekać tylko na wyrastające w lodówce ciasto półfrancuskie. Więc ograniczam się do poczekania na barszcz do czasu, aż zrobię krokiety.

Zaczynamy od farszu - a tak naprawdę, to moglibyśmy zacząć od niego całą robotę, bo trzeba najpierw namoczyć soczewicę przez ok. godzinę. Potem odlewamy wodę, nalewamy świeżej na ok. pół centymetra ponad poziom ziaren, i gotujemy 20-30 minut (aż zmięknie. może się nawet rozpaść, to właściwie krokietom nie robi różnicy), pod koniec gotowania dodając sól. Jeśli zostało trochę wody, to musimy ją odlać, bo nie będzie to zbyt przyjemne doświadczenie w takim krokiecie. Następnie dodajemy czosnek i masło, gotowe.

Wszystkie składniki ciasta mieszamy w misce, aż powstanie nam gładkie, lejące ciasto. Jeśli jest za gęste, dodajemy nieco więcej mleka, a jeśli za rzadkie, to mąki. Standard.
Smażymy z obu stron cienkie naleśniki. Po usmażeniu na każdy naleśnik nakładamy farsz i zwijamy naleśniki następująco: składamy po bokach do środka z dwóch stron, po czym zwijamy jak roladkę albo koc na obozie harcerskim.
Tak zwinięte naleśniki obtaczamy w rozbełtanym jajku i bułce tartej (również po bokach), po czym smażymy na rozgrzanym maśle, aż panierka się zrumieni. Podajemy z gorącym barszczem.*


*Barszcz podgrzewamy, nie doprowadzając jednak do jego zagotowania, traci wtedy kolor.







2 komentarze:

drukuj