To są moje ulubione pierniki, właściwie jedyne, jakie jem z niekłamaną przyjemnością. A ile radości miałam przy ozdabianiu ich! Więc już wiecie, komu podrzucić pierniki do udekorowania w przyszłym roku. :) Przy okazji życzę wszystkim znajomym i nieznajomym wesołych świąt, dużo radości i pamiętania (jakkolwiek dziwnie zabrzmi to z mojej strony), że Boże Narodzenie to nie tylko stanie w kuchni i konsumpcja :)
Na bardzo dużo pierników (choć nie tak dużo, ile upiekliśmy z Kubą):
- 200 g masła
- 1 i 1/4 szklanki miodu (ja miałam gryczany i moim zdaniem super pasuje do pierników, ale każdy inny też się nada)
- 75 g gorzkiej czekolady
- 2 jajka
- 5 szklanek mąki
- 3/4 szklanki kakao
- 1 i 1/4 szklanki cukru pudru
- 2 łyżeczki sody
- 4-5 łyżeczek przyprawy do pierników
- szczypta soli
- skórka otarta z 1 pomarańczy
Masło, miód i czekoladę upłynnić, wymieszać.
Suche składniki przesiać i wymieszać. Dodać skórkę
pomarańczową, jajka i roztopione, przestudzone masło z czekoladą i miodem.
Wyrobić kulę i odłożyć na kilka godzin do lodówki. Po tym czasie odkrawać partiami, dobrze wygnieść i wyrobić każdą część, a następnie na cienko podsypanej mąką powierzchni rozwałkować na 2-4 mm place, z których to wykrawać co tylko dusza zapragnie. Uwaga! Ciasto przez dodatek czekolady i kakao mocno się kruszy przy obróbce, dlatego wygniatanie go przed rozwałkowaniem jest pomocne, trochę je uelastycznia.
Piec na wyłożonej papierem blasze w 180 stopniach przez 8
minut.
Jeśli chcemy zrobić pierniki z witrażami, wystarczy wyciąć kształt z odpowiednio dużą dziurką w środku, a następnie włożyć do dziurki pół przezroczystej landrynki. Podczas pieczenia cukierek się rozpuści, a po wyjęciu z piekarnika i wystudzeniu stworzy witrażyk :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz