Poza pięknym kolorem, młody bób (bóg) jest też przepyszny. Smakuje jak lato (będę to pisała też przy okazji arbuza, borówek, które odkryłam w ogródku, wiśni, fasolki...), dlatego wstawiam ten przepis zamiast obiecanej na fb węgierskiej uczty ;) na nią przyjdzie czas, kiedy zelżeją upały.
Dobrze, więc poniżej przepis, opowieścią o którym podręczyłam dziś wygłodniałą Adę w drodze z pracy:
Na 2 porcje:
- 300 g świeżego bobu
- 200 g serka typu włoskiego (taki niekwaśny, zwarty twarożek)
- 3 łyżki masła
- skórka z 1 cytryny
- sok z 1/4 cytryny
- 5 listków mięty
- 1 ząb czosnku (albo dwa małe, nie jestem czosnkową faszystką jak niektórzy)
- sól
Bób wrzucamy do osolonego wrzątku i gotujemy przez 7 minut. Przelewamy go zimną wodą i obieramy, wrzucamy na roztopione masło, dodajemy twarożek, rozgnieciony czosnek, skórkę i sok z cytryny oraz posiekaną miętę. Staramy się nie rozpaćkać bobu, mieszając to wszystko, solimy i jemy, roniąc łezki wzruszenia nad geniuszem prostoty ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz