Przygotowanie nie zajmuje więcej czasu, niż ugotowanie soczewicy.
Chciałam zrobić smarowidło na wzór pasztetu meksykańskiego z primaviki. No cóż... Wyszło lepsze.
Polecam każdemu, kto codziennie otwiera lodówkę i automatycznie traci apetyt, widząc w niej dziesięć opakowań żółtego sera i zaschniętego ogórka. Super rozwiązanie też na zimę (można zawekować, co i ja uczynię, jeśli uda mi się uchować trochę pasztetu na zaś), kiedy pomidory są niejadalne i naprawdę nie ma się pomysłu, czym urozmaicić kanapkę.
Na 3 nieduże słoiczki:
- 1 szklanka czerwonej soczewicy (przed ugotowaniem)
- 2/3 puszki czerwonej fasoli
- 1/2 puszki kukurydzy
- 1 cebula
- 3-4 łyżki przecieru pomidorowego
- 2 ząbki czosnku
- 1/2 łyżeczki zmielonego kuminu
- 1 łyżeczka curry
- 1/2 łyżeczki ostrej papryki
- sok z 1/2 cytryny
- sól
- olej do smażenia
Soczewicę płuczemy i gotujemy (wody nalewamy na centymetr ponad soczewicę), aż wchłonie całą wodę. Na końcu solimy.
Cebulę kroimy w drobną kostkę i smażymy na rozgrzanym (na zimnym może być ciężko) oleju, aż się zeszkli. Wrzucamy ją do ugotowanej soczewicy, razem z olejem. Dodajemy fasolę, kukurydzę, przecier pomidorowy, przeciśnięty czosnek i przyprawy. Można jeść od razu, ale na zimno jest mistrzem.
Z chlebem alpejskim z Biedry zgrał się doskonale.
elo, musisz zmienić opis 'o mnie', bo masz już aparat jak na CZRU blogerkę przystało!
OdpowiedzUsuńracja racja racja!
UsuńNie mam w domu chleba, więc nie wiem, czy dobre, ale wygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńNie tylko wygląda ale i smakuje przepysznie, właśnie go zrobiłam - mniam!!
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę!
Usuń