W moim domu od zawsze można doświadczyć paradoksalnej sytuacji: kiedy jest największy upał, akurat nachodzi nas fantazja na gotowanie rozgrzewającej zupy. Chociaż jeśli zdążyłaby ostygnąć, na pewno byłaby równie dobra, a człowiek nie musiałby po jej zjedzeniu brać prysznica.
Na 2 porcje:
- 1 czerwona cebula
- 2 pomidory (mogą być ze skórkami)
- 1 czerwona papryka
- 1 świeża chili
- 2/3 puszki czerwonej fasoli
- 1/2 puszki kukurydzy
- 3 ząbki czosnku
- Sok z połowy limonki
- 1 łyżka przyprawy meksykańskiej
- 1/2 litra wrzątku
- sól
- 1 łyżka cukru
- oliwa
- Do podania: chipsy tortillowe :)
Cebulę pokroiłam w półplasterki i podsmażyłam na rozgrzanej w garnku oliwie. Kiedy się zeszkliła, dorzuciłam czosnek przeciśnięty przez praskę i pokrojoną paprykę (kształt nieistotny). Kiedy ta zmiękła, dorzuciłam pokrojone pomidory, wlałam wrzątek, posoliłam i podgotowałam ok 5 minut. Zmiksowałam blenderem, a potem dodałam fasolę i kukurydzę. Chwilę gotowałam, dodałam przyprawę meksykańską, pokrojoną w plasterki chili, sok z limonki i cukier.
Kocham chili. I limonkę. I fasolę.
Tak wygląda zupa, jeśli się jej nie zmiksuje i wrzuci świeżą kuku, zamiast puszkowanej :)
zrub mi pls
OdpowiedzUsuń