Jedyna forma, w jakiej grzybami nigdy nie gardzę, to zupa. A ta, którą wczoraj zrobiłam na chorobę (przecież nie zrobię wegetarianinowi rosołu), była wspaniała, że tak nieskromnie ocenię, sycąca i całkiem szybka.
Na 2 (sic! pierwszy raz zrobiłam coś wymierzone idealnie na 2 osoby!) porcje:
- 1 duża cebula
- 2 ziemniaki
- 1,5 szklanki leśnych grzybów - świeżych lub mrożonych
- 4 suszone grzybki
- 1 łyżeczka ostrej papryki
- 1 łyżeczka kminku
- 1 ząbek czosnku (opcjonalnie)
- 3 szklanki wrzątku (lub bulionu)
- 3-4 łyżki kwaśnej śmietany lub jogurtu greckiego
- sól, pieprz
- garść "krótkiego" makaronu (czyli kokardki, świderki, co tam jeszcze)
Suszone grzybki zalewamy 2/3 szklanki wrzątku.
Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na maśle lub oliwie do zeszklenia. Na taką wrzucamy świeże grzyby, obsmażamy 3-5 minut i wlewamy wywar spod suszonych grzybków wraz z nimi. Obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki dorzucamy do garnka, dolewamy do tego resztę wrzątku, solimy i gotujemy 5 minut (w tym momencie można by dodać też inne warzywa, jak marchewka, korzeń pietruszki, seler, ale wczoraj było bardzo brzydko, a ja też jestem chora i nie chciało mi się szukać po sklepach włoszczyzny. Tym niemniej zupa wyszła pięknie). Doprawiamy papryką i kminkiem, wrzucamy nieugotowany makaron i trzymamy na ogniu tak długo, aż makaron zmięknie. Na koniec zabielamy śmietaną/jogurtem, dodajemy wyciśnięty czosnek i pieprz oraz sól, jeśli zachodzi taka potrzeba. Można oczywiście dorzucić posiekanej pietruszki, ale ja, hmm, nie miałam.
Zupka wygląda bardzo apetycznie , ale trzeba dobrze gryźć , bo grzyby ciężkostrawne są .
OdpowiedzUsuńp . Gobna