Uwielbiam czerwoną fasolę. Zawsze, kiedy mijam ją na półce w sklepie, choćbym przyszła po coś zupełnie innego, biorę puszkę, a potem zjadam zawartość bez popity.
Nie inaczej było tydzień temu, kiedy kupowaliśmy prowiant na urodziny Kuby. W planach nie było nic, co zawierałoby fasolę, a jednak dziwnym trafem przytaszczyłam ją do domu.
Chociaż najbardziej lubię ją nieprzerobioną, np. jako dodatek do sadzonego jajka albo główny składnik meksykańskiego nadzienia do tortilli, to klopsy wychodzą z niej przednie.
Składniki na ok. 10 klopsów:
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 1 jajko
- pół cebuli
- łyżka oliwy (do ciasta, do smażenia osobno)
- 2 ząbki czosnku
- przyprawy: majeranek, kminek, słodka czerwona papryka (ilość wg uznania) - najlepiej roztarte w moździerzu (Dorobiłam się moździerza! Yay!!!)
- sól, pieprz
- 2-3 łyżki bułki tartej
Ja dorobiłam się moździerza, a Kuba talerzy :)
a co takiego czarnego się przebija przez jedzenie? wzór talerza?
OdpowiedzUsuńooo, mój jutrzejszy obiad! mam wszystko w domu i nie muszę z niego wychodzić, a mam wolne, więc to ważneee! nieoceniona moja kierowniczka! <3 pozdrówki - od 3 miesięcy wegetarianizm :))
OdpowiedzUsuńaaaa, zapomniałam o cebuliiiii!!! ale i tak wyszły przeeepyszne! jak znajdę ładowarkę to pstryknę fotkę i wyślę :D dziękuję!
OdpowiedzUsuńno proszę! Co Cię wzięło? :D
Usuń